2024-11-02. Jesienne Pojezierze ...
2024-10-26. Jesień we mgle i w słońcu
2024-10-12. Jesień 2024
2024-09-21. Kolej wąskotorowa na Żuławach Gdańskich, cz. 3
2024-08-03. Widokówki z Żuław
Będzie padać? Może tak, a może nie. Gdy jeden z portali zapowiada deszcz, to drugi temu zaprzecza. Niemal co tydzień zastanawiam się, która z tych prognoz będzie leżeć bliżej prawdy. Usprawiedliwieniem może być fakt, że na Żuławach przewidzieć pogodę nie jest łatwo. Nie jest też łatwo, aby deszczowe chmury weszły w ten trójkąt bez oporów. A jak już wejdą, to potrafią pozostać na długi czas.
Tym razem obyło się bez deszczu i nie spadła nawet kropla wody. Do Elbląga wybrałem się z Tomkiem. Ruszyliśmy od strony Piasków drogą nr 22. W Zarzeczu zjechaliśmy z szosy i trzymając się polnej drogi, jadąc przez pewien fragment wzdłuż wału Nogatu, dojechaliśmy do Królewa. Zatrzymaliśmy się przy kościele pw. św. Mikołaja z krzywą wieżą wraz z otaczającym go cmentarzem, na którym znajdują się zabytkowe nagrobki. Obok kościoła i cmentarza ulokowana jest zdobiona detalami murowana plebania.
Kolejnymi mijanymi miejscowościami były Kaczynos i Ząbrowo. Żuławskie pola zdominowała zieleń, ale trafiały się również dodatki czerwieni.
W Jegłowniku zatrzymaliśmy się przed bramą kościoła pw. M.B. Nieustającej Pomocy na krótki odpoczynek. Zostałem przy bramie, obok lapidarium, natomiast Tomek udał się nieco głębiej.
Po kilkunastominutowym postoju ruszyliśmy do Władysławowa, na cmentarz mennonicki. Do tej pory byłem tu tylko raz o zupełnie innej, jesiennej porze, gdy drzewa były już prawie bezlistne. Cmentarz w scenerii wiosennej spodobał mi się o wiele bardziej.
Po dotarciu do Elbląga mieliśmy ok. 30 minut przerwy. Tam dołączyła do nas Karolina i w trójkę ruszyliśmy w drogę powrotną do Malborka.
W Raczkach Elbląskich zaczęły się prawdziwe żuławskie klimaty. Palące słońce odczuwały też zwierzęta chowające się w cieniach padających z drzew. Przejeżdżając przez Raczki Elbląskie, minęliśmy przeniesiony, oficjalny najniższy punkt w Polsce, a następnie skręciliśmy nad Tinę. Zrobiło się w 100% żuławsko.
Dobrnęliśmy do Żurawca i jadąc wzdłuż Tiny, dojechaliśmy do głównej drogi. Drogi te, często lipowe w tej części Żuław, poprzecinane są polnymi alejami, zazwyczaj wierzbowymi. Podczas postoju lubię wchodzić w nie trochę głębiej.
Kolejnym przystankiem był dom podcieniowy w Markusach. Oglądając w sieci zdjęcia tego domu sprzed kilku miesięcy, zaniemówiłem. Okazało się, że nadgorliwość co niektórych i miłość do udziwniania, kolorowania i kontrastowania zdjęć, czy to dzieje się bezpośrednio w aparacie, czy też podczas obróbki komputerowej, była marnym odtworzeniem tego domu. Jego kolor pozostał niezmieniony, a autorom zniekształcających żuławskie zabytki i żuławski krajobraz pozostaje tylko współczuć. To już jest plaga nad plagami.
Po krótkim postoju w Markusach, przez Zwierzeńskie Pole dojechaliśmy do graniczących ze sobą wsi: Różany i Zwierzno. Na odcinku do Złotnicy dobrze widoczny był kościół w Zwierznie, natomiast do Stalewa znajdujący się w obrębie Pojezierza Iławskiego kościół w Jasnej.
Kolejny odcinek wycieczki przebiegał przez Szaleniec, Kławki, Krzyżanowo, Parwark i Klecie. W ostatniej fazie postanowiliśmy rozdzielić się z racji tego, że drogą nr 22 wolę jednak jeździć na jak najkrótszym odcinku. Wróciłem więc do punktu wyjścia.
Po zakończeniu wycieczki aplikacja pokazała mi niesamowity wyczyn: "prędkość maksymalna 429,9 km", którą osiągnąłem zapewne, jadąc po tym bruku.
Zobacz również: